Nie jestem art...

 W końcu. Wymęczony- tak dzisiaj najlepiej mogę określić naszyjnik, który po wielu miesiącach (!) udało mi się skończyć. Chciałam zrobić coś, nie do końca wiedziałam co. Początkowo miał być wisior, ale nie przepadam za tą formą, poza tym kształt wydawał mi się co najmniej dziwny... Tylko rozbudowanie formy było w stanie to coś uratować. I chyba uratowało. 
      Nie jest idealny. Widzę to. Widzę wszystkie krzywizny, zwłaszcza w elementach koralikowych, niesymetryczność... Mogłabym wymieniać przez cały akapit. Ale właśnie dlatego jestem tak bardzo z niego dumna. Bo skończyłam. Mimo wszystko nie rzuciłam w kąt. Nie sprułam. Bo ja nie pruję. Mogłabym. Może nawet powinnam. Ale takie właśnie projekty uczą pokory. Naprawdę się starałam żeby efekt końcowy był jak najlepszy. Jak najlepszy na moje możliwości, które jak widać nie są jeszcze zbyt wielkie. Ten naszyjnik jest dla mnie, jak większość moich tworów. To mój sposób na stres, na podniesienie samooceny, zmianę sposobu postrzegania własnej osoby. I właśnie dlatego zostawiłam wszystko tak, jak wyszło. Po to, żeby za każdym razem kiedy na niego spojrzę przypomnieć sobie ten trud i tę pracę. BO JA NIE JESTEM ART, jak większość dziewczyn na fejsie czy blogach. To piękne, że tyle osób tworzy rękodzieło, bo to naprawdę fajna sprawa. Ale przeraża mnie totalny brak pokory. Nie lajki, ochy i achy koleżanek przesądzają o wartości pracy. I naprawdę nie byłoby nic złego w tych wszystkich niedociągnięciach, gdyby nie fałszywe przeświadczenie twórczyń o własnym wybitnym talencie. Pokora. Brakuje mi tego w rękodzielniczej rzeczywistości. 
Pokora. Tak powinien nazywać się ten naszyjnik....

      Ale będzie się nazywał Papużką, bo mnie nie smuci to co wyszło, tylko bardzo cieszy :) Kolory są megaenergetyczne, radosne i letnie, takie, jak lubię najbardziej :) Niesiona radością, że w końcu udało mi się go skończyć z nieukrywaną dumą zgłaszam moją Papużkę do wyzwania Gościnnej Projektantki Szuflady pod nazwą "Las tropikalny"- myślę, że idealnie wpasowuje się w temat :)

A oto "cudo", o którym tak się rozpisałam 












http://szuflada-szuflada.blogspot.com/2015/07/wyzwanie-goscinnej-projektantki-lipca.html









Komentarze

  1. Fajnie, że tak postrzegasz swoją twórczość, bo chyba właśnie sam proces tworzenia jest tu największą frajdą, swiadomość, że robisz coś co lubisz, coś tylko Twojego, co powstało w Twojej głowie. Myślę, że w tym świetle wszyscy jesteśmy art, bo tworzymy dzieła sztuki. Ocena tego co nim jest a co nie, nie jest do końca możliwa do ustalenia, tym bardziej, że wg słownika "Artystą może być każdy, bez względu na stopień profesjonalizmu w uprawianiu sztuki".

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą. Tylko nie potrafię pojąć zadufania i braku dojrzałości niektórych osób. Twórzmy, działajmy, uczmy się, ale miejmy świadomość własnych niedoskonałości. Nie róbmy wywodów na temat dokładności i precyzji z jaką wiąże się dana technika, skoro tego u nas nie widać, tylko po to żeby się sprzedać. Chwalmy się postępami i korzystajmy z dobrych rad- 50 komentarzy, że coś jest "piękne " tylko po to, żeby coś napisać naprawdę niczego nie wnosi. Nie mówię, żeby hejtowac, ale zwracać uwagę na detale, które trzeba poprawić (jeśli twórca ich nie widzi) i porady jak to osiągnąć. Prawdziwy artysta chyba nigdy nie przyzna, że jest doskonały i że potrafi już wszystko. Nie mam nic przeciwko uznawaniu się za artystę, ale nie potrafię pogodzić się z oszustwem... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że problem jest nieco bardziej złożony. Osobiście nie mam nic przeciwko krytycznym komentarzom pod swoją pracą, sądzę, że każdy inteligentny człowiek wyciągnie z nich wnioski i się nie obrazi, to również metoda samorozwoju, bo samemu czasami trudno krytycznie spojrzeć na to co się robi. Z drugiej strony, tych 50 ochów i achów w komentarzu nigdy nie można brać za pewnik, jakkolwiek wiele z nich jest prawdziwych. Po prostu komentujący mogą się nie znać na danej technice, więc i nie potrafią ocenić co jest nie tak, a tym bardziej dać poradę. Chociaż tyle słodyczy może faktycznie zemdlić ;) Wiele osób komentuje z sympatii dla samego twórcy, nie można mieć o to do nich pretensji. Dlatego komentarze nie do końca są właściwym miernikiem czyjegoś talentu, czy artyzmu. Natomiast bez wątpienia są nim grupy rękodzielnicze, gdzie dużo częściej znajdzie się ktoś kto wytknie nam niedoskonałości, i w miarę prestiżowe konkursy, nie te na lajki, tam po prostu gnioty nie przejdą. Sama nie wiem, czy jest sens przejmować się osobami, o których piszesz. Można delikatnie coś zasugerować, zaoferować pomoc, nakierować, ale jeśli ten gest nie zostanie przyjęty, to ich wybór.

      Usuń
    2. Moja droga Bluefairy to nie jest tak, że ja się czymś specjalnie przejmuję. Niech sobie robią co chcą i jak chcą. Mój post raczej odnosił się głównie do mnie i mojego podejścia do tego, co robię. Zestawiłam siebie z osobami, które po tygodniu "tworzenia" zakładają sobie profil na fejsie z koniecznym dopiskiem art, bo niestety takie nie do końca doświadczone rękodzielniczki jak ja są często stawiane w szeregu na równi z nimi, a ja się na to nie zgadzam.Nie jestem i nie chcę być "kolejną co to myśli, że jest dobra a jej nie idzie bo..." i wciska ludziom swoje gnioty za niemałe pieniądze. Po prostu. I dla tych "życzliwych" głównie napisałam tego posta. Chyba muszę zmienić towarzystwo ;P

      Usuń
    3. To ja niespecjalnie śledzę takie osoby, nawet nie wiedziałam, że takie są, no i chyba mi z tym lepiej ;)
      Strasznym frazesem polecę, ale chyba najlepiej być sobą. Wtedy człowiek ma lżej na sercu i spokojnie może robić to co lubi :)

      Usuń
  3. Praca kolorystycznie mnie urzekła :) trafna uwaga co do świadomości stopnia swojego rozwoju :) mi się cały czas wydaje, że jestem na początku drogi, mimo że to już kilka lat i od tamtej pory zrobiłam ogromne postępy. I zgadzam się z bluefairy, że największą frajdę sprawia sam proces tworzenia. Uwielbiam ten moment kiedy zaczynam coś nowego jeszcze sama nie wiem co z tego wyjdzie. W planach mam bransoletkę, ale twór mój bransoletką nie chce być i staje się naszyjnikiem. Ktoś kto nie ma swojej pasji nigdy tego nie zrozumie. Jak to jest siedzieć kilkanaście godzin nad jakimś projektem, bo ma się wenę :) nieważne, że bolą plecy (i inne części ciała), że parę razy ukłułam się w to samo miejsce i palec zaczyna pulsować bólem, że oczy zaczynają szczypać, obraz się rozmazuje :) radość tworzenia pokona wszystko i mam nadzieję, że zawsze tak będzie i Tobie życzę, żeby i Ciebie ta radość nie opuszczała :) dziękuję za udział w wyzwaniu, praca bardzo oryginalna, jedyna i niepowtarzalna :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie praca rewelacyjna, cudownie wykonany - podziwiam za cierpliwość :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty